Aktualnosć Ćwiczeń Duchowych sw. Ignacego Loyoli, w: Życie Duchowe 10(4)1997, s. 101-108 (przedruk w: J. Augustyn, W. Gryzło, A. Żak, Szukanie Jezusa. Ćwiczenia Duchowe w praktyce, WAM, Kraków 1999, s. 11-17)
Tutaj zamieszczona jest wersja artykułu poszerzona o punkty 5 i 6.

Aktualność Ćwiczeń Duchowych
Św. Ignacego Loyoli

1. Jak wyjaśnić sukces?

Słowo sukces w zestawieniu z ĆD zdaje się być nieodpowiednie. Pozostawmy jednak ten zgrzyt, który wyraża pewną bezradność w podejściu do zjawiska popularności, jaką cieszy się propozycja rekolekcyjna jezuitów polskich(1).

Niezależnie od tej bezradności jakoś to zjawisko trzeba próbować zrozumieć.

2. Pustynia

Nasuwają się dwa pojęcia, które pomagają zrozumieć zjawisko popularności Ćwiczeń. Pierwsze pojęcie jest związane z tym, że fakt popularności objawia coś, co jest związane ze społeczeństwem i Kościołem w Polsce. Jest to pojęcie, a właściwie obraz: pustynia. Pustynia społeczna i kościelna, jakąobjawia sukces propozycji Ćwiczeń jest stanem spragnienia wskazującym na brak i potrzebę czegoś ważnego.

Czego więc pragnie współczesny człowiek wierzący w Polsce, czego mu brak?

- Boga, Boga żywego, bo ma przesyt mowy o Nim, której nie rozumie;

- podmiotowości i wolności, bo ma dość umoralniania odwołującego się tylko do poczucia obowiązku;

- przeżytej wiedzy (świadomości), że jest kochany, bo nie odnajduje się w patosie bez pokrycia.

Popularność Ćwiczeń jest pięknym świadectwem o człowieku wierzącym w Polsce, który pragnie nie byle czego, lecz tego, co istotne. Równocześnie jest to świadectwo wyjałowienia przez doświadczenie czasu, który ogromnie powoli odchodzi do przeszłości. Oprócz tego jednak jest to również świadectwo o tym, czego w bardzo wielu wypadkach nie daje wierzącemu zwyczajna, codzienna praca Kościoła w Polsce, czyli jest to świadectwo o ubóstwie naszego zwykłego duszpasterstwa, które wciąż w dużej mierze posiada paternalistyczny i moralizujący charakter. Tak przynajmniej jest ono odbierane głównie przez młodzież, która się broni przed Kościołem, bojąc się jego naciskowego sposobu oddziaływania. Owoce tego zbierają przede wszystkim katecheci, zwłaszcza świeccy, w postaci trudności z dotarciem do serc i umysłów młodych ludzi.
 

3. Łaska chwili

Drugim pojęciem, przy pomocy którego próbujemy zrozumieć sukces Ćwiczeń jest pojęcie łaski chwili. Jesteśmy świadomi, że sukces Ćwiczeń tak jak go obserwujemy dzisiaj niekoniecznie musi trwać bez końca. W tej chwili okoliczności są bardzo sprzyjające, bo doświadczenie wolności jest świeże. Być może przyjdzie czas, gdy trzeba będzie najprzód budzić pragnienie wolności, uświadamiać nieznane dotąd zniewolenia itd. Widać już dość wyraźnie, że - w pewnym sensie - trzeba się bardzo spieszyć. Nie dlatego - jak to prorokują niektórzy pesymiści - że grozi nam nowa niewola babilońska lub coś podobnego; ani też dlatego, że Bóg może nam odebrać łaskę wolności, lecz dlatego, że wybór wiary jest zagrożony od wewnątrz naszymi słabościami, a w wymiarze społecznym naszą niezdolnością do zrozumienia przełomu opisanego papieskimi słowami o człowieku, który jest drogą Kościoła. Jeśli wiara jest przez coś zagrożona, to przede wszystkim przez walkę o Kościół, który miałby być drogą dla człowieka. Walka ta pochłania wiele energii i daje fałszywy sygnał światu o intencjach Kościoła i przyczynia się do odchodzenia wielu i do powstawania uprzedzeń stawiających zaporę Ewangelii. Zwieranie szeregów jest tylko pozornym sukcesem. Sukces Ćwiczeń rozumiany jako łaska chwili, którą wykorzystujemy, jak potrafimy, każe nam myśleć o przyszłości i już teraz uczyć się dokąd prowadzą drogi człowieka, by odnaleźć go tam na jego drogach ze słowem Dobrej Nowiny.
 

4. Człowiek drogą Kościoła czy Kościół drogą człowieka?

Byłoby jednak zbyt proste próbować wytłumaczyć pustynię, jaką objawia sukces Ćwiczeń tylko doświadczeniem dziesięcioleci totalitaryzmu lub kryzysem duszpasterstwa. Moim zdaniem pokazuje się tu coś więcej, co wskazuje na przełom epokowy o uniwersalnym znaczeniu. Żeby to przybliżyć sięgnijmy do papieskiej formuły, która mówi, że człowiek jest drogą Kościoła.

W tej papieskiej formule o człowieku, który jest drogą Kościoła widzę wyciągnięcie wniosku z doświadczeń, kiedy to Kościół usiłował być drogą dla człowieka. Papieska formuła doskonale też obrazuje przełom, który się jeszcze nie dokonał, ale który jest konieczny i dla którego istnieją już wszystkie przesłanki. Braki, które objawia sukces propozycji Ćwiczeń są bowiem ściśle związane z sytuacją, w której Kościół usiłuje być drogą dla człowieka. Ta sytuacja nie była sytuacją jednorazowej pokusy, lecz pewnym bardzo długim - być może koniecznym - etapem w sposobie istnienia Kościoła. Kościół jako droga człowieka usiłował (i usiłuje) tak uchrześcijanić świat, by nikt się nie wymknął spod jego determinującego wpływu. Kto był poza Kościołem tracił również swoje miejsce w społeczeństwie. Stąd pokusa moralizmu, autorytaryzmu a nawet w niektórych momentach historii pokusa użycia siły dla utrzymania swojej pozycji jako (jedynej) drogi człowieka. Czyż nie to było źródłem nietolerancji, czemu potrafiły - jak pisze Papież w rachunku sumienia Kościoła zawartym w liście apostolskim Tertio millennio adveniente - oprzeć się tylo największe umysły i osobowości? Tak pojmujący siebie Kościół w chwilach kryzysu i zagrożenia usiłował (i usiłuje?) uzyskać oparcie w instytucjach tego świata i dlatego z polityki czyni podpórkę i środek do osiągnięcia swego celu. Kończy się na naszych oczach ta epoka, w której Kościół był drogą człowieka. Zagrożeniem dla Kościoła dzisiaj nie jest "zły" świat jako taki, lecz to, iż Kościół wciąż jeszcze ma pokusę, by być drogą człowieka zamiast tego, by człowiek był drogą Kościoła.

Wyczerpuje się ta forma chrześcijaństwa, która była związana z pojmowaniem Kościoła jako drogi dla człowieka.

Jest to forma chrześcijaństwa(2), której sposobem agregacji jest konformizm jednostek i grup wobec już chrześcijańskiego świata. Ten chrześcijański świat kończy się na naszych oczach. Chrześcijański świat to ten świat, który pod wpływem chrześcijaństwa zastąpił świat pogański. Chodzi o ten świat, którego siła przyciągania była tak wielka, że przyjęcie chrztu przez panujących i poddanych stawało się racją stanu, wymogiem politycznej mądrości i przezorności. Kto tego nie czynił stawiał siebie poza społeczeństwem.
 

Co to znaczy?

Znaczy to, że sukces ewangelizacji oparty był po części o (polityczny) konformizm. Chrześcijański świat, jaki się rozszerzał i umacniał na tym fundamencie był ze swej strony środowiskiem kształtującym nowe pokolenia. Był - można powiedzieć - podpórką dla trwania i wzrostu chrześcijańskiej wspólnoty, która swoim członkom ofiarowała w zamian za przynależność pewną pozycję i jej ochronę. I ten właśnie chrześcijański świat od dość dawna ulega - wolno wierzyć, że nie bez udziału Opatrzności - stopniowej erozji i staje się na powrót, jeśli nie światem pogańskim, to przynajmniej po prostu światem z wieloma przymiotnikami. Nie znaczy to, że znika chrześcijaństwo i pozostaje sam świat. Znaczy to tylko, że znikają różne historyczne formy utożsamienia i że zarówno świat jak i chrześcijaństwo uwalniają się z symbiozy, która staje się coraz mniej płodna tak w sensie kulturowym jak i w sensie religijnym. Chrześcijaństwo odzyskuje swoją proroczą wolność, żywotność zaczynu i wymowę znaku a świat swoją autonomię, która nie musi być opozycją wobec chrześcijaństwa. Innymi słowy zaczynają istnieć warunki, w których człowiek może być drogą Kościoła. Jest to w sumie proces pozytywny, choć towarzyszą mu znaczące zjawiska negatywne i wstrząsy.

Proces ten sprawia, że wiara, która coraz mniej może liczyć na różne zewnętrzne podpórki i zabezpieczenia, coraz wyraźniej musi stawać się świadomym wyborem człowieka, któremu skądinąd brak jest przestrzeni dla osobistej percepcji tego, co religijne. Konformizm wobec przyjętych i społecznie usankcjonowanych form nadawania religijnego wymiaru życiu zdecydowanie przestaje wystarczać. Wymogiem staje się świadomy wybór wiary. Jej przyjęcie nie jest rezygnacją z podmiotowości i wolności, lecz przeciwnie, dzięki wierze wolność wyzwolona z paraliżu strachem i formalizmem może stać się zaczynem nowości w świecie, w którym nie brak oznak uwiądu i dekadencji.

Jeśli chrześcijaństwo ma w przyszłości odegrać w świecie rolę zaczynu nadziei, jaka mu została powierzona, to musi to być chrześcijaństwo żywe wyrastające z osobistych odpowiedzi na powołanie do wiary; chrześcijaństwo nie uchylające się od argumentacji rozumu i od dialogu z kulturami językiem uważnym na wrażliwość i doświadczenie współczesnego człowieka. Musi to być chrześcijaństwo osób dobrowolnie złączonych we wspólnotę promieniującą świadectwem miłości i wiernością wobec prawdy; chrześcijaństwo nie skoncentrowane na sobie, lecz przypominające sobie i światu, że przyszłością człowieka jest to, czego świat dać nie może - życie wieczne z Bogiem. Innymi słowy musi to być chrześcijaństwo ludzi, którym z jednej strony nie są obce rozterki współczesnego człowieka, jego szczere wysiłki, ale i sromotne porażki, i którym z drugiej strony powołanie do wiary ukazuje ten świat, jako miejsce duchowej walki o człowieka i o realizację jego przeznaczeń według zamiarów Stwórcy. Przyszłość wiary leży w rękach ludzi, którzy podejmą ryzyko dzielenia losu Jezusa.

Patrząc w kontekście sytuacji wiary dzisiaj wydaje się, że droga proponowana przez Ćwiczenia duchowe w sposób szczególny wychodzi naprzeciw potrzebom duchowym współczesnego człowieka, który nie jest skłonny wyrzec się podmiotowej autonomii i w związku z tym bardziej ufa swemu doświadczeniu wewnętrznemu niż formalnym autorytetom proponującym mu drogę Kościoła jako jedyną. Ćwiczenia bowiem stwarzają przestrzeń dla osobistego doświadczenia wiary i dla odpowiedzi na wołanie Jezusa tu i teraz, i uczą rozeznawania nowych darów i dróg, jakimi Bóg dziś prowadzi człowieka. One są doświadczeniem wyzwolenia przez łaskę - a więc przeciwieństwem wtłaczania w skostniałe formy -, są doświadczeniem odkrywania podstawowej przynależności do Boga, która jest bardziej elementarna od wszelkiej przynależności dającej się opisać np. socjologicznie. Duchowość Ćwiczeń św. Ignacego Loyoli nie narzuca się inaczej jak tylko potęgą wewnętrznego doświadczenia, które pozwala na spojrzenie na siebie i na świat w prawdzie i bez lęku, by odkryć własną, niepowtarzalną drogę życia i wybrać ją w wolności. Jest to doświadczenie łaski, która poprzez oczyszczenie i umocnienie doprowadza wolność do rozkwitu. A wolność kwitnie miłością i dzięki miłości, którą została umiłowana. Droga Ćwiczeń nie jest drogą dla mistyków, choć jest drogą odkrywania misterium i uczestnictwa w nim. Tu bowiem każdy i każda odkrywa i przyjmuje siebie i dokonuje wyboru lub wyborów życiowych w zgodzie ze swoim jestestwem już nie rozdartym między odległym i nieobecnym Bogiem a narzucającym się światem, lecz pojednanym przez bliskość Boga pracującego w nim samym i w świecie. Innymi słowy w Ćwiczeniach rodzi się Kościół, dla którego człowiek jest drogą.

Chrześcijaństwo, jakie się rodzi z tego epokowego przełomu jest chrześcijaństwem, którego mocą jest nawrócenie serca człowieka do Boga ze względu na Boga samego i Jego miłość. Jego sednem jest wolna inicjatywa Boga i odpowiedź człowieka na nią - w wolności; odpowiedź wsparta świadectwem i modlitwą wspólnoty wierzących; odpowiedź szukająca upewnienia w Słowie i Sakramencie a nie w korzyści wynikającej z przynależności do chrześcijańskiego świata. Jest to więc odpowiedź niekonformistyczna wobec świata. Co więcej, jest to odpowiedź, która ma wszelkie szanse, by być odpowiedzią proroczą.

Do pełnienia tej roli proroczej nie będzie zdolne chrześcijaństwo pojmowane jako religijność prywatna, przeżyciowa. Dlatego św. Ignacy oprócz Ćwiczeń tak ogromną wagę przywiązywał do studiów - do szkół i uniwersytetów. Propozycja Ćwiczeń powinna więc i dzisiaj być uzupełniona o propozycje związane z kulturą, z refleksją.
 

5. Ocalić zdanie bliźniego (ĆD 22)

Prorocza rola chrześcijaństwa bez płodności w dziedzinie kultury nie będzie się mogła mieć trwałego wpływu na kształt życia społecznego. Aby jednak chrześcijaństwo mogło być na nowo kulturowo płodne, tzn. aby kultura inspirowana Ewangelią mogła sprzyjać kształt wolnej odpowiedzi człowieka na łaskę potrzeba, aby wierzący uczynili swoim w każdej dziedzinie ducha dialogu. I tu Ćwiczenia Duchowe św. Ignacego również wskazują drogę, co czyni je niezwykle aktualnymi w wymiarze, który dla przyszłości wiary jest nie do przecenienia. Ćwiczenia uczą na nowo słuchać. Wiara jest ze słuchania. Całe Ćwiczenia można określić jako szkołę słuchania Boga. Równocześnie jednak dzięki relacji między rekoltektantem a osobą towarzyszącą Ćwiczenia stają się szkołą słuchania się ludzi nawzajem. Jest to szkoła słuchania tak dla osoby towarzyszącej, jak i dla osoby odprawiającej Ćwiczenia. W Założeniu wstępnym (ĆD 22) czytamy:

Żeby zarówno ten, kto udziela ćwiczeń, jak ten, kto je odprawia, mogli sobie wzajemnie pomóc i osiągnąć korzyści, trzeba założyć, że każdy dobry chrześcijanin powinien chętniej ocalić zdanie bliźniego niż je potępić. A jeżeli nie może go uratować, to pyta, jak on je rozumie, a jeżeli rozumie źle, poprawia go z miłością.

Chrześcijanin przyszłości nie będzie mógł oprzeć się na innym autorytecie jak ten, który pochodzi z umiejętności słuchania. Wniesie do kultury nowe wartości, które pozwolą Ewangelii oddziaływać odnawiająco na całą dziedzinę życia społecznego, jeśli dialog stanie się dla niego nowym imieniem miłości.(3)
 

6. Świat miejscem nadziei

Ćwiczenia św. Ignacego Loyoli, ucząc słuchania formują spojrzenie na siebie, świat i na zadania, jakie są do spełnienia w tym świecie. Po konfrontacji z celem życia, z własną grzesznością i z obrazem Boga nieskończenie miłosiernego Ignacy w kontemplacji O Wcieleniu zaprasza rekolektanta by spojrzał na pełen napięć i grzechu świat, ale nie po to, by ten świat potępić, lub żeby go sobie obrzydzić, lecz po to, aby wraz z Trójcą Przenajświętszą wczuć się w jego biedę i potrzebę zbawienia. To niepojęta miłość Trójcy Przenajświętszej podejmującej decyzję o Wcieleniu i misji Syna Bożego ma być odtąd wyznacznikiem stosunku osoby odprawiającej Ćwiczenia do świata. Dlatego św. Ignacy prowadzi ją od osobistego nawrócenia do pragnienia i do prośby o bycie przyłączonym do misji i do losu Jezusa.

Drugim jakby biegunem kształtującym stosunek do świata jest Kontemplacja pomocna do uzyskania miłości, w której św. Ignacy w niezwykle prostych słowach kreśli zaskakującą perspektywę. Podsuwa m. in., by zwrócić uwagę na to, jak Bóg mieszka w stworzeniach; co więcej, zachęca, aby rozważać, jak Bóg działa i pracuje dla mnie we wszystkich rzeczach stworzonych na obliczu ziemi. Ten świat, do którego rekolektant jest posłany staje się dzięki pracy Boga miejscem nadziei. Ponieważ ta praca Boga nie zna granic, dlatego człowiek, który odprawił Ćwiczenia powinien być gotów zobaczyć i uznać dobro i prawdę wszędzie tam, gdzie one są.

Nietrudno zauważyć, że ta wizja świata niesie w sobie wielkie i nieusuwalne napięcie między realizmem spojrzenia na faktyczną biedę i grzeszność świata a optymizmem szukania wszędzie znaków pracy Boga. Napięcie to rozwiązuje się nie na drodze teoretycznej, lecz w zaangażowaniu w świecie. Zaangażowanie to stawia człowieka przed koniecznością łączenia ducha krytycznego, który nie pozwoli mu nazywać zła dobrem czy pogodzić się z niesprawiedliwością, z duchem jak największej otwartości, bez którego niemożliwe jest odkrywanie wszędzie śladów pracy Boga i wiarygodne świadectwo nadziei. Twórcze przeżywanie naszkicowanego tu napięcia nie jest proste, bo rekolektant doświadczył, że sam jest grzesznikiem, w którym praca Boga znajduje więcej przeszkód niż współpracy. Jest ono jednak za łaską Bożą możliwe dzięki stałemu rozeznawaniu, na którym opiera się wewnętrzna równowaga, która jest owocem przyjęcia Bożego prowadzenia. Twórcze przeżywanie napięcia między realizmem a optymizmem będzie się przejawiało w roztropnym, ale i wielkodusznym podejściu do problemów. Chrześcijanin przyszłości uformowyany w szkole Ćwiczeń będzie człowiekiem wewnętrznie wolnym, w którym nie ma cienia pogardy dla świata czy dla natury. Wolność ta związana z nadzieją będzie również wolnością od lęku, który zniekształca poznanie prawdy o świecie i paraliżuje działanie. Dlatego człowiek ukształtowany przez Ćwiczenia wie, iż może zaprzepaścić duchowe owoce kontemplacji nie tylko wtedy, gdy przestaje się modlić, lecz również wtedy, gdy nie podejmuje trudu badań, studiów i zdobywania kwalifikacji w dziedzinach, które będš odpowiadały wyzwaniom płynącym z tego świata. Zarówno manichejskie czarnowidztwo, jak i hura-optymizm - obie postawy opierające się na niezdolności do współczucia - będą obce chrześcijaninowi przyszłości ukształtowanemu m. in. w szkole Ćwiczeń.

1. Dla przykładu, od ponownego otwarcia Domu Rekolekcyjnego w Częstochowie w lipcu 1991 r. ponad 4 tys. osób odprawiło tamże rekolekcje ignacjańskie ośmiodniowe, a ok. 8 tys. osób uczestniczyło w różnych innych propozycjach jak sesje, dni skupienia i kursy duchowości. Nie wspominam o pozostałych 5 domach rekolekcyjnych, prowadzonych przez jezuitów polskich. W ostatnich latach oferta rekolekcji ignacjańskich wyszła również poza ośrodki prowadzone przez jezuitów.

2. W dalszych rozważaniach wykorzystuję częściowo myśli zawarte w opublikowanej w miesięczniku Znak (493/1996, s. 74-76) mojej wypowiedzi podczas dyskusji panelowej na sympozjum 50-lecia miesięcznika Znak nt. "Chrześcijaństwo przyszłości".

3. Paweł VI, Encyklika Ecclesiam suam (6 sierpnia 1964).